Odchodząc od tematów pogodowych przeglądałem archiwum bloga i w poście z października 2018 r. pisałem o przesłaniu zdjęć z rejsu o nazwie j.w.. Cóż, przesłać ponad 500 zdjęć na bloga jest niemożliwe dlatego prześlę poglądowo po dwa z każdego miejsca. Odnośnie sezonu burzowego 2018 nastąpiła zmiana. Będzie zestawiony we wrześniu. W październiku przedstawię statystyki tegorocznego sezonu.
Swoją praktykę w Rejsie Niepodległości 2018 zacząłem na pokładzie s/v "Dar Młodzieży" w Singapurze 9 października 2018 r.. Wylot miał miejsce z lotniska Chopina w Warszawie dnia poprzedniego o godz. 22:50 (Boeing 787 Dreamliner - PLL LOT). Na miejscu oczywiście duchota nie do wytrzymania, typowa sauna. 30-35°C jest tam na porządku dziennym przez cały rok, a do tego zjawisko
Training storms, czyli przemieszczanie się jednej burzy za drugą. Nie ma co się dziwić. W końcu Singapur leży na szerokości 1°N. Klimat równikowy, wilgotny. Co z tego, że wziąłeś prysznic, jak za chwilę i tak tryskałeś potem. A/C was required. Następnym planowanym portem był Hongkong, a później Szanghaj, lecz z biegiem czasu zaszły zmiany. Z powodu wizyty prezydenta Chin w Szanghaju obraliśmy kurs na Hongkong. Oczywiście mogliśmy do Szanghaju płynąć, ale o możliwości zejścia nie byłoby wtedy mowy, gdyż na czas wizyty prezydenta w cały mieście obowiązywały najwyższe środki ostrożności. Nie moglibyśmy nawet wyjść na ląd. Do Hongkongu zawinęliśmy 26.10.2018. Miałem wrażenie, że ta fala ciepła przemieszcza się razem z nami. W mieście temp. krążyła w okolicy 30°C osiągając najczęściej 27-28°C. Przy świecącym słońcu i zabudowaniach trudno to wytrzymać zwłaszcza dodatkowo, że panował tam spory ruch uliczny. Nocy tropikalnych nie było, ale nie były też rześkie. Na 3. dzień ruszyliśmy dalej, do Osaki. Prognozy ostrzegały o szalejącym tajfunie YUTU na Filipinach, który miał kierować się na wody otwarte Morza Południowochińskiego. Takie zjawiska są nieprzewidywalne i w jednej chwili mogą zmienić kierunek. Zamiast kierować się na wody otwarte, YUTU poszedł na Tajwan. Z biegiem godzin zaczęło się robić nieciekawie, a nocą 30/31.10.2018 doświadczyliśmy pierwszego sztormu. Pytając załogi wiało z siłą 10°B (bardzo silny sztorm). Z racji tego, że pentra (jadalnia) znajdowała się na samym dziobie zjedzenie posiłków było wyczynem, a praca - szkoda słów. Prędkość statku (Vs) wynosiła < 1 kn (węzeł). Nawet silnik nie dał rady sprostać takiemu wiatrowi i falom. Szybko podjęto decyzję o schowaniu się na południe Tajwanu. Tam przeczekaliśmy dobę. Wiecznie nie można sterczeć w jednym miejscu, gdyż mielibyśmy opóźnienie z wejściem do Osaki. Wychodząc na wody otwarte, szybko wzrosła prędkość wiatru oraz falowanie. Tym razem v wiatru sięgnęła 63 kn i zabrakło 1 kn do osiągnięcia 12°B. Mimo, że wiatr słabł wraz z oddalaniem od Tajwanu przez parę dni problemem było falowanie, a konkretnie martwe. Jest to rodzaj falowania, który powstaje po zjawiskach takich jak sztormy, huragany, cyklony tropikalne, tajfuny wskutek nadmiernej prędkości wiatru. Zatem, jak rozpoznać fale martwe ? Po długości, wysokości oraz okresie przepływu fali. Jeśli fala jest łagodna, czyli odp. długa, niezbyt wysoka, a okres przepływu jest też długi, to mamy do czynienia z falą martwą. Drugim rodzajem są fale wiatrowe, które są krótkie, ale bardziej strome. Ich okres przepływu jest krótszy niż fal martwych. Od tego zdarzenia nie przytrafił nam się już silniejszy sztorm. Do Osaki wpłynęliśmy na Święto Niepodległości 11 listopada 2018 r. Trzeba przyznać, że Japończyków szczególnie starsze osoby bardzo interesuje nasz statek. Myślę, że najwięcej zwiedzających mieliśmy właśnie w Japonii. Kraj kwitnącej wiśni jest krajem odmiennym kulturowo. Dominująca religia to buddyzm. W samej Osace jest sporo świątyń, a w miejscach sacrum nakazane jest zdjęcie obuwia o nakryciu głowy i odp. ubiorze nie wspominając. Osoby w podeszłym wieku darzone są wielkim szacunkiem ze strony osób młodszych. Marginalne jest zagrożenie przestępczością. W przypadku kuchni nie próbowałem sushi. Nie miałem na nie ochoty. Za to na placek
Okonomiyaki owszem. Cóż to za placek ? Do zobaczenia na zdjęciu. Pogoda w Osace była dla mnie komfortowa termicznie. Nie za zimno, nie za ciepło. Temp. w okolicy 15-20°C, bez deszczu - było w sam raz. To właśnie w Porcie Osaka staliśmy najdłużej na całej naszej trasie, bo 6 dni. Lecz tu moja praktyka wcale się nie skończyła. Następne w kolejce było San Francisco, czyli Welcome to the US. Jak chcesz być w SF, przepłyń Pacyfik. I tak się stało. Na dł. geogr. 120°E trafił nam się kolejny sztorm, ale już słabszy (10°B). Zamieszanie zrobił nam niż, który zsunął się w nasze szerokości z północnego Pacyfiku (w języku meteorologicznym często się mówi - zanurkował). To, że statek chodzi (tzn. buja się) już mnie nie martwiło, bowiem przyzwyczaiłem się od przejścia tajfunu. Kilka dni później powiało do 40 kn (8°B). Przepłynięcie Pacyfiku zajęło nam 4,5 tygodnia. Tak więc swoje 20. urodziny spędziłem właśnie na nim. W San Francisco pojawiliśmy się 19.12.2018 r. przepływając przez Golden Gate Bridge. Wydawało się, że Dar masztami zawadzi, ale to było tylko złudzenie. Przejście obyło się bez problemów. Przybrzeżna straż pożarna SF powitała nas ciepło. Ale pogoda już taka nie była. Wprawdzie grudzień, temp. w okolicy 10-15°C, ale zimny wiatr sprawił, że odczucie zimna stało się jeszcze większe. Szczerze powiem, że nie było co w SF zwiedzać. Prędzej było to miasto finansowe, dla przedsiębiorców, ekonomistów, biznesmenów i różnych korporacji (jak Apple). Dekoracje świąteczne zarówno na statku jak i w SF utrzymywały mnie, że idą święta. W innym przypadku bym zapomniał. Rozmawiałem z paroma Amerykanami, załadowałem własny prowiant, zrobiłem zakupy w Marshalls i that's all. Po SF przyszła kolej na Los Angeles, chociaż Los Santos lepiej brzmi. Była to kwestia 3 dni. W Wigilię staliśmy na kotwicowisku skąd można było zobaczyć panoramę LA. W I dzień świąt Bożego Narodzenia zacumowaliśmy w San Pedro (dzielnicy LA w Kalifornii). Aby zwiedzać LA trzeba było mieć transport. Ukłony po ziemię dla Polonii, która własnymi samochodami zabierała nas w małych grupach do miasta. Był wynajęty również autobus, którym pojechaliśmy do śródmieścia, Hollywood i Beverly Hills. Nie mogło zabraknąć Alei Gwiazd i Dolby Theather. Podróż z portu do Hollywood zajęła 50 minut. W II dzień świąt odbyłem pieszą wycieczkę po San Pedro, ale by iść pieszo do Santa Monica to nie było najmniejszej opcyjki. Po wysłaniu pocztówek na miejscowej poczcie, wsiadłem w miejski autobus, który poleciło mi starsze amerykańskie małżeństwo. Mili ludzie. Jednak w środku humor mi spadł bowiem parę osób lampiło się na mnie jakbym im chleb obiecał. Kręcąc gadkę z Afroamerykaninem zajechałem do Long Beach, bo w sumie było bliżej. Okolica świątecznie przystrojona (Long Beach Performing Arts Center), ale do plaży nie doszedłem. Jak było ciepło za dnia (ok. 20-25°C), tak zimno było wieczorem i w nocy. Nie mając nic cieplejszego do ubrania wpadłem do Hotelu Westin (corr. Marriott) posiedziałem tam 3,5 h na Wi-Fi, pogadałem, popisałem i Ubera zamówiłem. Po drobnych problemach z dojazdem udało się dotrzeć do celu. Także, jeśli chcesz zwiedzać LA z San Pedro, koniecznie weź transport. Bo nogami daleko nie zajedziesz. Najwyżej się nimi nakryjesz. Gościliśmy na pokładzie też Marcina Gortata, który z miłą chęcią zaprosił nas na mecz jego drużyny (LA Clippers) vs Sacramento Kings. Wachta służbowa jak sama nazwa mówi nie mogła iść. Ostatecznie mecz wygrali gospodarze, choć przewaga okazała się niewielka. 28 grudnia odbiliśmy od brzegów LA i kierowaliśmy się do Acapulco. Święta BN i Sylwester oczywiście na pokładzie statku. Od Dolnej Kalifornii znów zaczął o sobie dawać skwar, ale w wersji suchej co było mniej odczuwalne. W Acapulco pojawiliśmy się 08.01.19 do 10.01.2019. Z racji tego, że miasto wg ostatnich rankingów jest 3. najniebezpieczniejszym na świecie pod względem liczby zabójstw (gorzej jest już tylko w Caracas - Wenezuela i Los Cabos - Meksyk na podst. danych z 2018 r.) Dar zacumował w porcie MW Meksyku. Z uwagi na panujący stan wyjątkowy w stanie Guerrero, który został wprowadzony przez władze w końcówce września 2018 r. poruszaliśmy się dwoma autokarami w obstawie policyjnej i wojskowej. W tym samym czasie, kiedy zwiedzaliśmy miasto, w innej jego części doszło do strzelaniny, w której zginęło kilka osób. Zapewne porachunki pomiędzy kartelami narkotykowymi. Z tą sprawą tam się nikt nie kryje. Miałem okazję wraz z innymi być zaproszonym na bankiet w Forcie San Diego. Przyznam, że na takim przyjęciu byłem pierwszy raz (może nie ostatni). Latynoska muzyka, lokalna kuchnia i napoje jak np.
Margarita. Niektóre z potraw były
muy caliente. Pogoda też dopisała. Słońce, słaby wiatr, 30-32°C. Ostatnim przed zejściem z pokładu portem była Panama. Pożegnaliśmy Meksyk 11.01.2019. Skwar stawał się coraz bardziej trudny do wytrzymania. Na wysokości Nikaragui i Gwatemali silniej powiało i znów zaczęło się falowanie. Tym razem sztormu nie było. Trwało to zaledwie 1 dzień. Zakotwiczyliśmy 21.01.2019, a dzień później byliśmy już w porcie. Tam nastąpiło wyokrętowanie i odjazd autokarami na lotnisko Tocumen. Jako, że bezpośredniego lotu do W-wy nie ma, mieliśmy wpierw lecieć do Toronto na Pearson Airport liniami Air Canada (taki kanadyjski Ryanair). Tam czekał na nas PLL Lot (Boeing 787 Dreamliner), który miał nas zabrać do Wawy. Na lotnisku w Panama City trafiło się felerne spóźnienie sięgające ostatecznie 4 h. Jak dobrze pamiętam przyczyną opóźnienia była awaria w układzie chłodzenia. Zamiast planowanej 14:15, odlecieliśmy do Kanady o 18:15. Rzecz jasna LOT sam nam odleciał. Do Toronto dotarliśmy o 23:25. W zamian dostaliśmy zakwaterowanie w dwóch hotelach. Skierowano mnie do Crown Plaza Airport Toronto. Po rejestracji i otrzymaniu voucherów na śniadanie od razu tylko kierunek łóżko i ZZZ. A jak z pogodą ? No cóż, szybko przeszliśmy z lata do zimy. Kiedy w Panamie potrafiło być do 35°C, tak nocą w Toronto -1/-2°C i gęsto padający śnieg. Dobrze, że kumpel obudził mnie na śniadanie bo bym zaspał (była 10:20, a śniadanie do 11:00). Jak szaleć to szaleć. Wyżerka 5/5. Kopnąłem się później na miasto zobaczyć jak to wygląda. To co spadło nocą, to się topiło (4°C), ale jakoś daliśmy radę. Ogólnie mówiąc trafiłem w moje klimaty (Kanada).
Trochę zdjęć, czas na lunch i dymamy z powrotem do hotelu. O 17:30 nastąpił wyjazd na lotnisko. Mimo początkowej awarii systemu w PLL LOT weszliśmy na pokład. O godz. 22:15 nastąpił wylot do Warszawy. 23 stycznia 2019 byłem w Polsce. Stamtąd autem prosto do domu. Tak zakończyła się praktyka (2w1) w trwającym Rejsie Niepodległości. Zdjęcia znajdziecie poniżej:
1. SINGAPUR
2. HONGKONG
3. OSAKA (JAPONIA)
Tak właśnie wygląda Okonomiyaki (w wersji extended), Osaka/Sinsekai
Sinsekai, dzielnica jedzenia (foodcourt) Osaki
4. SAN FRANCISCO, CA (USA)
5. LOS ANGELES, CA (USA)
Wigilia, 24.12.2018
Boże Narodzenie, 25.12.2018
Boże Narodzenie, 26.12.2018
6. ACAPULCO, Guerrero (MEKSYK)
7. PANAMA CITY (PANAMA)
8. TORONTO, ON (KANADA)